„Nie rozpatrujcie rzeczy minionych”, poucza nas Pismo Św., ale jak tego nie czynić, jeśli się zostaje Człowiekiem Roku minionego.
Tak to się dziwnie układa, że kiedy społecznik pracuje latami, wykonując trudną pracę „u podstaw”, zmagając się z przeciwnościami i niezrozumieniem środowiska, na rzecz którego działa, z brakiem środków finansowych… to wszystko jest ok. Biada jednak, jeśli zostaje zauważony, występuje w mediach, wygłasza opinie, pisze artykuły – jednym słowem ”wymądrza się”. Wtedy cichaczem , gdzieś za węgłem, czai się zawiść. Ktoś podaje rękę nie patrząc w oczy, ktoś patrzy z ukosa, a że najciemniej pod latarnią, to ci, którzy pomoc otrzymali zaczynają szkodzić…
Nasz przyjaciel, człowiek światły i wykształcony, powiedział kiedyś :”ludzie wybaczą wam wszystko, ale nigdy nie wybaczą wyświadczonego im dobra”. Bywa tak, że po latach walki o wartości dodane, z przekonaniem, że jednak warto działać dla dobra wspólnego i odkrywać piękno, którego inni nie widzą .. z przekonaniem, że nie zawsze pieniądze decydują o jakości życia i że życie to po prostu codzienność, którą można uświęcać… bywa , zatem tak, że pojawia się wtedy na twarzy społecznika grymas bólu i zmęczenia.
I wtedy grupa dziennikarzy dostrzega parę niemłodych już ludzi i przegłosowuje ich kandydaturę na „Człowieka Roku 2010”.
Mąż i żona oglądają się wtedy wstecz i rozjaśniają im się lica. Widzą jak na dłoni tysiące dzieci, które w owym roku i wcześniejszych z zapałem biegały po polu i zagrodzie „w poszukiwaniu dobrych zasad”. Widzą ponad tysiąc dzieci i młodzieży, które uczestnicząc w I Festiwalu
„Wędrujące Ale Kino” mogły obejrzeć wartościowe wychowawczo i artystycznie filmy. Widzą dwójkę dzieci z ziemi czarnkowskiej, które otrzymały szansę zasiadania w jury filmowego festiwalu o randze międzynarodowej. Widzą nieporadne, ale piękne prace plastyczne wykonane przez dzieci z materiałów „wywiedzionych z ziemi”. Widzą gości z całego świata, którzy zechcieli zawitać do miejscowości, tak małej, że nawet jej nie widać… Widzą Ministra, który wręcza prestiżową nagrodę gimnazjalistom za współpracę z organizacją pozarządową. Widzą Marszałka Województwa, który przyznaje nagrodę główną za działania proekologiczne i prokulturowe na rzecz środowisk wiejskich. Widzą zdolnych licealistów tworzących grupę teatralną i zdobywających nagrodę na festiwalu ogólnopolskim za spektakl trudny i ambitny. Widzą wreszcie ludzi zagrożonych wykluczeniem społecznym, którzy już zaczynają rozumieć, że warto się pouczyć i popracować.
Widzą stosy pism z prośbami, i wniosków, które napisali oraz równie wielkie stosy tych, które otrzymali. Widzą stosy kartek z dobrymi życzeniami na Nowy Rok. A przede wszystkim widzą dziesiątki ludzi, którzy pomogli przetrwać trudne chwile. Widzą dziesiątki świetnych nauczycieli, pedagogów, rodziców i dziadków, z którymi współpracowali. Widzą, kilku co najmniej, życzliwych urzędników, którzy torowali drogę do celów. Widzą tych samorządowców, którzy nie szkodzili , a otaczali opieką, rozumiejąc jak krucha jest struktura dobra i jak bardzo podatna na zranienie.
Dlatego właśnie My- Człowiek Roku 2010, z całego serca dziękujemy kolegom po piórze, albo raczej po czcionce i po kamerze /tym bardziej, że sami jesteśmy z wykształcenia dziennikarzami/, że pozwolili nam przypomnieć sobie o tym, co za nami , i na odrobinę refleksji o życiu. Nie jesteśmy na wyspie bezludnej. To dziesiątki życzliwych ludzi, w tym niewielka grupa wiernych współpracowników fundacji, przyczynia się codziennie do powiększania obszarów dobra. Słoiczki miodu, które wręczono nam na Spotkaniu Noworocznym z Panem Starostą Wiesławem Maszewskim, wraz z grosikiem na szczęście niech osładzają nam chwile goryczy i wzmacniają serca . Dziękujemy wszystkim, którzy cieszyli się z naszego sukcesu, a my radujemy się, tym bardziej, że staliśmy w godnym gronie osób nagrodzonych w różnych kategoriach i to głównie osób młodych. Przyszłość , zatem widzimy świetlaną, szczególnie na ziemi czarnkowsko- trzcianeckiej.
Alina i Stefan Wawrzyniakowie.