CZTERY PORY ROKU


Na początku było marzenie – by  łąka pozostała łąką, a las lasem. I tak też się stało.

Otwarty niedawno Park „Cztery Pory Roku „ w Gębiczynie, powstał w wyniku zrealizowanego w ramach konkursu Pięknieje wielkopolska wieś przez Fundację „Gębiczyn” projektu, dofinansowanego przez  Urząd Marszałkowski. Takie projekty wyrastają z marzeń o lepszym życiu.  Lepszym, co nie  zawsze oznacza, że łatwiejszym. Chodzi bowiem o wartość jakościową zawartą w przesłaniu:  „ nie samym chlebem żyje człowiek”.  I tak oto z lekkiej myśli, ale ciężkiej pracy, powstało nowe miejsce dla wszystkich, którzy pragną wytchnienia,  relaksu na świeżym powietrzu, integracji  z  bliźnimi, edukacji i zwyczajnie harmonii ze światem.

Od dawna dojrzewała w organizatorach działalności edukacyjno-kulturalnej w „Gębiczyńskim Gnieździe” myśl o połączeniu działań na rzecz dzieci z działaniami na rzecz osób dorosłych, a  w tym osób długotrwale bezrobotnych.  Nie od dziś wiadomo, że kultura łączy i że jej język może być zrozumiały dla wszystkich. Potrzebna jest przestrzeń, czas,  kreatywni ludzie i – niestety – pieniądze. A, że nie od razu nawet Kraków zbudowano, to co dopiero Centrum Praktyk Kulturalnych i Integracji Społecznej na leśnej polanie.  Kamieniem węgielnym stał się powstały Park, a projekt Centrum  będzie odtąd w realizacji na tyle, na ile uda się zdobywać  orędowników i fundusze .

Pracowali zatem uczestnicy Centrum Integracji Społecznej na rzecz projektu edukacyjno-kulturalnego. Pod kierunkiem instruktorki pani Magdy Spychalskiej i pracownika socjalnego Karoliny Jurczyk, uczestniczki  warsztatu ogrodniczego i architektury zieleni  zaprojektowały i urządziły  urokliwą wysepkę z kamieni i roślin, a także oczyściły niemałe przestrzenie od lat zachwaszczonych i niekoszonych nieużytków.  Pod kierunkiem instruktorów panów Andrzeja Wiśniewskiego, Janusza Ziemiańskiego i Józefa Chraplaka działały warsztaty budowlane oraz usług leśnych i wikliniarstwa.  Powstało z ich pracy malownicze tipi z indiańskim rodowodem oraz zawieszona nad podmokłymi łąkami drewniana ścieżka między młodnikiem sosnowym, a zagajnikiem brzozowym, z ławami wypoczynkowymi  i widokiem na pokryty rzęsą staw z buszującą w nim wydrą.

Ścieżki są modne i powstają tu i ówdzie, ale ta  akurat, dotyczy wyłącznie zwierząt, które spotkać można na każdym kroku w Gębiczynie i okolicach, no może z wyjątkiem wilka, ale pewności nie ma. Ilustracje ze starej książki /przygotowane edytorsko przez pana Radka Napierałę/, opatrzone dowcipnymi  wierszami,  stwarzają znakomitą możliwość do zabawy z wyobraźnią, ortografią , teatrem i plastyką, co doskonale wpisuje się w  sposób prowadzenia zajęć  z dziećmi, które fundacja od lat realizuje. Ścieżka  zresztą jest rozwojowa, przewiduje się bowiem, że powstanie jeszcze miejsce do malowania z natury i punkty obserwacyjne do bezkrwawych łowów z aparatem fotograficznym i lornetką. W wodnych szuwarach kryje się niejedna gratka dla fotografa.  Muszą jednak powstać odpowiednie dla dzieci  zabezpieczenia, by nie wpadły, na przykład, do jamy po bobrach.  Aczkolwiek jak przygoda to przygoda!

Remontowany, w ramach warsztatu budowlanego, budynek starej stajni, jeśli kiedyś doczeka się  wykończenia, będzie z pewnością miejscem z duszą, które łączy, a nie dzieli!  Już są chętni artyści, którzy chcą organizować niecodzienne happeningi , warsztaty artystyczne i instalacje plastyczne.  Nie mówiąc o zielonych szkołach. Z całą pewnością wiedza nie pójdzie w las… w przeciwieństwie do uczniów.

Nie byłoby szczególnego klimatu w owym nowym miejscu do odpoczynku i zwiedzania, gdyby nie kolejna, poplenerowa ekspozycja rzeźb w drewnie, swobodnie  powiązana tematycznie z czterema porami roku. W tym roku znowu zawitali do Gębiczyna uczniowie Liceum Plastycznego im . Kenara w Zakopanem pod kierunkiem art. rzeźb. Andrzeja Mrowcy,  pozostawiając  po plenerze znakomite, dojrzałe prace, które wrosły natychmiast w nowopowstałą zieloną przestrzeń. Zaimpregnowane, wzmocnione żelaznymi obręczami,  są częściowo mobilne /plener  nie na darmo  nosił tytuł Tańcząc z rzeźbami/  i od razu oblegane przez dzieci.  Uczestnicy CIS-u pomagali w organizacji pleneru i wykonywali wiele ciężkich fizycznych prac związanych z obróbką wielkich  drewnianych pni oraz z wykończeniem rzeźb, nie mówiąc o talentach snycerskich pana Ireneusza, które się ujawniły i zaowocowały wykonaniem elementów do zabaw dla dzieci. Wreszcie można się wspinać, huśtać, wejść na sosnę rosochatą lub zasiąść na ogromnym, drewnianym fotelu i poczuć się  jak król.

Zgodnie z zamierzeniami organizatorów bez ingerencji w przyrodę, z wykorzystaniem materiałów pochodzenia naturalnego udało się dopasować wszystkie elementy małej architektury do  jakże nadzwyczajnie zwyczajnego krajobrazu łąk, pól i lasów z kropelką wody w tle. Miejsce, najczęściej niszczone przez suszę, a w roku ubiegłym i bieżącym tonące w wodzie,  ma swoją specyficzną roślinność i niezwykłą ilość owadów. Słychać  i widać ptaki, ssaki i gady. Stąd nazwa ścieżki : ”Co pełza i hasa po łąkach i lasach”.

W czasie uroczystego zakończenia Projektu i otwarcia Parku do odgłosów przyrody dołączyły gwarnie głosy dzieci, rodziców, dyrektorów szkół, nauczycieli, przedstawicieli GOPS-u  i  MOPS-u, mieszkańców Gębiczyna i okolic bliższych i dalszych, władz samorządowych: powiatu czarnkowsko- trzcianeckiego z Panem Starostą, gminy Czarnków z Panem Wójtem, miast Czarnkowa i Trzcianki z Panami Burmistrzami, panem dyrektorem Miejskiego Centrum Kultury w Czarnkowie, a także Gości z Urzędu Marszałkowskiego oraz radnej Sejmiku Wielkopolski i Pana Posła na Sejm RP …

Dzieci z klas I- III ze Szkoły Podstawowej w Gębicach spisały się świetnie, zagrzewane do spontaniczności przez panią Lidię Albin.  Oprowadziły znakomitych gości po ekspozycji rzeźb i po ścieżce edukacyjnej /konkurs z wiedzy wygrał pan sołtys Jan Wielgosz otrzymując  białego misia, który na ten czas ukrył się przed dziećmi  w zaroślach/ i wysłuchały  pięknie zaśpiewanej  a capella przez jesienną wróżkę Paulinę Grabarz  „malachitowej łąki”,  by wreszcie popróbować z wszystkimi znakomitego  żurku, pieczywa z domowym smalcem i kiełbasek z rożna przygotowanych przez  uczestniczki warsztatu gastronomicznego pod światłym przewodnictwem pani Teresy Waliszewskiej. Tipi spełniło pokładane w nim nadzieje – dym nie gryzł w oczy, tylko uchodził wysoko w górę, a  zapach świeżego drewna korespondował ze świeżym  jadłem.

Prezes Fundacji  przemawiając do licznie zgromadzonych gości zauważył, że chwila jest historyczna i proces połączenia działań integracyjnych osadzonych w sferze ekonomii społecznej z działaniami prokulturowymi, proekologicznymi i społeczno-wychowawczymi  na rzecz dzieci i młodzieży został rozpoczęty. Zapytał też, nieco retorycznie, czy można teraz dopuścić do tego, żeby to miejsce zamiast dalej się rozwijać zarosło na powrót chwastem i pokrzywami…  Ufamy, że tak się nigdy nie stanie i że zamiast chwastów rosną  już następcy, którzy zachwycą się możliwością upiększania wiejskiej rzeczywistości. Jak na razie na kamiennym rondzie w lesie ruch, jak na Marszałkowskiej.  I niech tak będzie!  Będzie gdzie podumać  nad gospodarczym kryzysem, zgodnie z porzekadłem „od nędzy do piniędzy”.